Niebezbieczny spór.
Data publikacji: 2004-09-30
Sitodruk na szkle czy beton? Jeśli w ciągu jednego miesiąca nie zostanie podjęta decyzja w sprawie wizerunku frontonu Filharmonii Łódzkiej, przepadnie 1 mln. zł. przeznaczony na z budżetu Państwa na jej rozbudowę.
Wydział urbanistyki i architektury UMŁ i projektant filharmonii nie mogą się porozumieć w tej sprawie. Urząd chce odtworzenia pierwotnej fasady. Projektant proponuje oklejenie szklanych tafli zdjęciem starego budynku. Prawo jest po stronie projektanta, podkreśla dyrektor filharmonii, Zbigniew Lasocki. Urzędnicy jednak nie ustępują i grają na zwłokę. Jeżeli strony konfliktu nie dojdą do porozumienia budowa filharmonii i tak zostanie dokończona i w grudniu zabrzmi w niej muzyka. Niestety prawdopodobnie na zawsze, niedokończony pozostanie fronton a miasto starci milion złotych wynegocjowany w kontrakcie wojewódzkim na ten cel. Do tego dojdzie jeszcze rozgłos jaki zyska Łódź kiedy projektant budunku wystąpi do sądu w sprawie naruszenia jego praw autorskich.
Spór o wizerunek Filharmonii Łódzkiej
Krakowski architekt zmienił projekt Filharmonii Łódzkiej. Zamiast historycznego łuku na fasadzie, zaproponował szkło z sitodrukiem imitującym dawną elewację
Krakowski architekt Romuald Loegler wygrał konkurs na projekt łódzkiej filharmonii. Przewidywał w nim zachowanie XIX-wiecznego pięknego łuku. Zanim inwestor dostał pozwolenie na budowę, konserwator zabytków zgodził się na wyburzenie łuku, a architekt przedstawił miastu inny projekt. - Ten wcale by nie wygrał - twierdzi Marek Janiak, członek komisji urbanistyczno-architektonicznej przy prezydencie Łodzi. Domaga się ona odtworzenia pierwotnego wyglądu zabytkowego łuku.
Loegler twierdzi jednak, że jest przeciwnikiem budowania sztucznych fasad ze styropianu i rekonstruowania architektury, której już nie ma (z wyjątkiem warszawskiej Starówki, jak podkreśla). Nie zamierza odtwarzać zabytkowego łuku. Zaproponował, by żelbetonowy łuk, który teraz możemy oglądać przy ul. Narutowicza, pokryć szkłem, na którym byłby narysowany wizerunek dawnego łuku.
Okazało się, że jest to niemożliwe. Nowa bryła filharmonii wychodzi bowiem poza zarys działki. Jeśli nawet udałoby się zrekonstruować historyczną elewację z kolumnami i płaskorzeźbami, miałaby ona grubość metra, a więc zajęłaby cały chodnik.
Wykonawca tłumaczy się, że wydział geodezji dostarczył Loeglerowi plany, na których były złe wymiary działki. Dlatego budynek przekroczył granice. - Może się zdarzyć, że rysunki geodezyjne nie zgadzają się ze stanem faktycznym - mówi jeden z łódzkich architektów. - Dlatego ja zawsze przed przystąpieniem do projektu biorę swoich geodetów, który dokonują pomiarów. Nie wyobrażam sobie, żebym mógł tego nie zrobić.
- Z powodu niechlujstwa budowlanego zabrakło miejsca na historyczną elewację. Proponując szklaną fasadę, architekt usiłuje ratować własny błąd - twierdzi Marek Janiak.
Na szklaną elewację miasto się nie zgadza. Wczoraj komisja urbanistyczno-architektoniczna podtrzymała swoje stanowisko. - Rezygnacja z czegoś, co ma wyższą wartość artystyczną, oznaczałaby, że nie szanujemy swojego miasta - przekonywał Janiak.
- Czy jesteście za tym, żeby zburzyć beczki Grohmana? - pytał Krzysztof Muszyński z komisji konkursowej, która w 1999 r. wybrała projekt Loeglera (ten z autentycznym łukiem).
Inwestor odwołał się od decyzji miasta do wojewody łódzkiego. Teraz w jego rękach spoczywa decyzja. Sugestia miejskiej komisji urbanistyczno-architektonicznej jest taka, by pozostawić łuk taki jaki jest - żelbetonowy. Loegler mówi: nie.
Brak komentarzy