Las Łagiewnicki bez zwierząt...
Data publikacji: 2007-03-01
Urząd Miasta zdecydował, że dziki z Lasu Łagiewnickiego trzeba przepłoszyć i uczynić wszystko, by do tej oazy spokoju nie ściągały z dalszych okolic. Zadanie to powierzono pracownikom Leśnictwa Miejskiego. Na szczęście, urzędnicy zrezygnowali z pierwotnego pomysłu wystrzelania dzików, bo zaprotestowały przeciwko temu Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Łodzi i Polski Związek Łowiecki.
Tak więc dla dzików z Lasu Łagiewnickiego skończyły się czasy spokoju i sytości. Zamiast na chleb podrzucany przez mieszkańców licznych tu osiedli jednorodzinnych, natknąć się mogą na leśnika uzbrojonego w strzelbę nabitą gumowymi kulami.
Leśnicy szacują, że w tej chwili w Łagiewnikach bytuje na stałe około 100 dzików, podczas gdy jeszcze 10 lat temu było ich... sześć. Jednak za kilkanaście dni może być ich nawet dwa razy tyle, bo właśnie nadszedł czas na tegoroczny przychówek, a locha może mieć w jednym miocie nawet 10 warchlaków.
Decyzja w sprawie dzików nie rozwiązuje sprawy dzikich zwierząt w mieście, nie tylko w tej części, którą jest Las Łagiewnicki. Rocznie, także przez centrum Łodzi, przewija się blisko 1000 dzikich zwierząt i ptaków. Przy Gdańskiej złowiono jenota, przy Brzezińskiej i w okolicy Dworca Fabrycznego - kilkanaście lisów. Na aleję Włókniarzy zapędził się łoś i przypłacił to życiem. Ranne i chore zwierzęta, trafiały kiedyś do zoo. Teraz leczone są w ośrodku rehabilitacji dla dzikich zwierząt przy Leśnictwie Miejskim, ale nie ma żadnego rozporządzenia władz miasta czy województwa, które tę działalność by sankcjonowało.
Brak komentarzy